niedziela, 7 października 2012

11. Blythe - zabójczyni (Rozdział 1)

"Ktoś może tylko zgrywać Twojego przyjaciela. Nie wiesz, co się w nim kryje - a może właśnie ta wielka chęć krwi?..."
                                                                                                                             Ja xD
To ona... Główna bohaterka tej powieści 
Imię: Blythe
Wiek: 16 lat
Znak zodiaku: Skorpion
Lubi: Oglądanie seriali i filmów o wampirach, szycie czarnych sukienek, czytanie grubych książek, obserwowanie ruchów petków i one same...
Nie lubi: Kłamstw, ukrywania swego "prawdziwego ja", różowego
Ulubione jedzenie: Schabowe i barszcz o krwiście czerwonym kolorze
Nieulubione jedzenie: Brokuły
Dom i praca: Mieszka wraz z wieloma innymi petkami w przestronnym domu pełnego rozrywki dla nich. Znajduje się ono w Radosnych Topolach. Ona nie widzi w nim nic szczególnego i większość czasu spędza na dworze, w lesie... Jednak musi opiekować się littlest pet shop.

Jest sporo littlest pet shop - wszystkie wymagają troskliwej opieki i miłości - ale czy ktoś potrafi zapewnić im tą miłość?
Opowiadanie inspirowane na ośmieszaniu Blythe w internecie, w szczególności na YT. Sama kiedyś pisałam, że nie lubię Blythe, jest ona dziwna i zbędna. Teraz trochę zmieniłam zdanie i nawet przyznam, że LPS przydałaby się właścicielka. Jednak Blythe na pewno jest też trochę zła - i ja to teraz pokazuję.
Z okazji napisania tej książki, która chyba już właśnie staje się małym hitem - zmieniłam nagłówek. Ma na celu promowanie opowiadania.


Julia W. (Petpoint) przedstawia swoją nową książkę - "Blythe - zabójczyni" XD

Rozdział 1.

 Październik w Radosnych Topolach był miesiącem złocistych poranków, zabarwionych purpurą delikatnych mgieł, miesiącem dni kąpiących się w słońcu i nocy zalanych światłem księżyca, pulsujących tysiącami migocących gwiazd. Burze nie mąciły tego spokoju; chłodne wichry ucichły. Blythe patrzyła przez okno na drogę prowadzącą do lasu. O tej porze był piękny, a liście muśnięte blaskami słońca kołysały się leciutko na zefirku. Spokój rozciągał się po całych Radosnych Topolach - było bowiem dopiero tak rano, że littlest pet shop, które spały w oddzielnym pokoju, jeszcze smacznie pochrapywały. Był to czas, kiedy Blythe mogła odpocząć od codziennych wrzasków. Jako opiekunka wszystkich LPS nie miała wyboru - musiała z nimi mieszkać. Codziennością było słuchanie ich "fascynujących" historii, zabawy z nimi czy zapewnianie, że "potwór z kolorowej szafy" nikogo nie zje. 
Gniotła delikatnie w dłoni swoje równo obcięte włosy. Puszczając je szybko wróciły na miejsce w niezbyt ciekawym stanie. Nie miała czasu o nich myśleć - usłyszała jakiś hałas. W jej głowie zabrzmiał alarm, że nie jest to dobra osoba, że ta osoba jest gdzieś za nią... Pospiesznie się obróciła. Nikogo za nią nie było. Z westchnieniem usiadła na drewnianym krzesełku i oparła się łokciem o stół. Cieszyła się, że jej pokoik nie musi być kolorowy i wykonany z jakichś innych materiałów, niż drewno. Był prawie pusty, sprawiał wrażenie bardzo zimnego, brzydkiego i zaniedbanego. Podłoga z desek skrzypiała przy każdym kroku,  meble wyglądały, jakby właśnie miały runąć, okno było nieszczelnie, a kuchenka czy reszta kuchni  w zbyt starodawnym stylu.
Znów coś usłyszała. Podłoga skrzypiała - ten ktoś jest tu. Wstała zmęczona i skierowała się w głąb pomieszczenia. Ujrzała małego kotka. Wabił się Ash i widocznie wymknął się swojej mamie, Lei. 
Matka była godna szacunku. Miała trudne dzieciństwo, gdyż błąkała się tedy po ulicy, a gdy już znalazła dom w przytulnym domku starszej pani Thorne, to nie na długo. Babcia narzekała, że Lea zbyt dużo miauczy, gdy tym czasem błagała o jedzenie. Pewnego, deszczowego ranka, wykopała ją za drzwi. Tego tygodnia zdecydowanie schudła i już liczyła na śmierć, gdyż jakiś człowiek znów ją przygarnął. Był to Tomasz Grand, mężczyzna w średnik wieku z małym zarostem i silną budową ciała, jeden z mieszkańców Radosnych Topoli. Lea go oczarowała! Pielęgnował ją, a na dodatek pozwolił okocić się z jego dawnym kotem. Wabił się Narcyz. Był to kot, który chodził własnymi drogami, jednak do Lei wyjątkowo się kleił i nie mógł ukryć zafascynowania nią. Tak samo jak ona. Lea wydała na świat sześć kociaków. Sześć zdrowych, jeden umarł zaraz po porodzie. Lea przeżywała to bardzo silnie. Nie potrafiła zająć się poprawnie  potomstwem, gdyż myślała tylko o tym, który zdechł na jej oczach. Nie przejmował się tym Narcyz, nie przejmował się też swoimi dziećmi, nie przejmował się też wreszcie Leą. Kotka nie mogła tego wytrzymać. Po roku spędzonym tam z dziećmi uciekła do Blythe. Dziewczyna nie miała wtedy jeszcze schroniska dla littlest pet shop, jednak zdecydowanie różniła się tym, że miała większe serce dla wszystkich stworzeń żyjących na tej kuli ziemskiej. Przygarnęła Le. Później jeszcze jakiegoś psa, chomika i 3 króliki - niedługo potem stworzyła schronisko. Na wszystkie strony pryskało pozytywną energią i kolorami, zjeżdżalnie wydawały się mknąć aż do nieba, a LPS ożywiły Radosne Topole jeszcze bardziej, niż ktoś mógł by przypuszczać. Parę miesięcy potem Lea okociła się z białym kocurem wydając na świat 6 zdrowych kociąt o pięknym kolorze sierści.
Ash był to najmniejszy z kociaków. Stał teraz niesfornie na swoich czterech łapkach i zrobił do Blythe wielkie oczy. W jego ślepiach krył się smak dzieciństwa, który nawiedzał dziewczynę nieziemskich bólem nie do opisania. 
Każde zwierzę ją lubiło, gdyż ona je kochała. Czasem, co prawda - udawała. Jednak teraz naprawdę rozkoszowała się wyglądem malucha. Wzięła go na ręce i przemierzając z nim ciemny pokój otworzyła jedyną rzecz tam, która była w kolorze - drzwi. Szybko przeszła przez kolorowy świat, który był całkowicie pusty. Otworzyła drugie przejście zielonego koloru, na których rozciągały się kształty różowych, fioletowych i czyście szmaragdowych winorośli. Była to wielka sypialnia. 
- Ja nie chcę już spać - mruknął z niezadowoleniem. Ash jest znany z tego, że mówi, co akurat myśli. A po jego głowie chodzi wiecznie tylko marudzenie. 
- Ale inne zwierzątka to robią - powiedziała Blythe pieszczotliwym głosem.
Kociak wyrwał się jej z rąk. Obrócił się niezdarnie na łapie i poszedł w kierunku zjeżdżalni. Dziewczyna pobiegła za nim.
- Tylko ostrożnie - sapnęła.
Sama wróciła do kuchni, by przeczekać tam dzień, który zdawał się kryć jeszcze przed Blythe wiele niespodzianek. Zapewne nie chciał ich zdradzić, gdyż nie było by już w tym zabawy - a świat uwielbia się bawić. 
Po południu wszystkie pethopy wyszły na podwórko, by nasycić się barwami jesieni. Łapanie liści, które wirowały w powietrzu, a następnie wytarzanie się w nich jak w świeżym błocie o poranku, to było ich ulubione zajęcie. 
Blythe siedziała na ławce i obserwowała całą gromadkę. Ile zwierząt tam było? Może ze 100. 
- Dzień dobry, pani Blythe - usłyszała kobiecy głos. - Piękna dziś pogoda, prawda? Tomasz Grand już od dawna mówił, że w końcu "nadarzy się dzień, kiedy wszystkie chmury rozejdą się, kłaniając swoje pierze pięknemu majestatowi ciepłego, jesiennego słońca". On nigdy nie kłamie. Gdyby kłamał nie byłby Tomaszem Grand, farmerem młodego pokolenia, któremu już kości pękają na wszystkie strony - była to naturalnie Kornelia Moore. Ubrana była w starodawną, rozłożystą suknie koloru karmazynowego, poszytą złotymi nićmi oznaczającymi jej pieniądze, które w rzeczywistości ciągle dawał je jej mąż, w obawie, że rozpowie wszystkim w Topolach o jego chytrości. Pani Kornelia była największą plotkarą w całym mieście. Zachowywała się tak, jak na prawdziwą kobietę w jej wieku przystało, nie odpoczywając ani trochę od obowiązków domowych. Teraz siedziała obok Blythe z nadzieją, że umili jej czas.
- Ależ oczywiście. Długo oczekiwałam takiej pogody, gdyż jest najodpowiedniejsza, by wyjść do lasu. Dziś pospaceruje tam z LPS. Wydaje mi się, że tego potrzebują. Muszą pozbyć się tej energii, której mają nadmiar.
- W życiu nie spodziewałabym się kiedyś, że w Radosnych Topolach powita nas takie coś! No proszę na to popatrzeć - wielkie oczy na zbyt dużej głowie. A te ich ciałko to czysta katastrofa! To żyje!
- Ależ oczywiście, że to żyje i czuje, tak jak my. Widzę w ich krokach pewną grację - każde ich zachowanie jest naturalne, pełne nowych niespodzianek, miłych niespodzianek. Świat bez takich stworzonek byłby bardzo dobry, jednak one go dodatkowo ożywiają. Muszę się nimi zająć, bo przecież nie będę taka jak pańska babka, co kota LPS zagłodziła na śmierć, gdyż miała jeszcze 3 psy, które wydawały się być dla niej ważniejsze. Nadal się o niej na cmentarzu mówi, a przy jej grobie spoczywa figurka jednego, szarego, smutnego zwierza. 
- Od początku była znana z tego, iż nie potrafi się zająć wieloma sprawami na raz! - oburzyła się pani Kornelia. - Kiedy zmywała naczynia miała kłopot z trzymaniem talerza, nalania na niego jednocześnie dzbanka wody, a później równego odstawienia tych sprzętów na słońce, by wyschły! Na szczęście dzieci nie powieliły jej tego modelu. Moja matka należała do kobiet zdecydowanych, które potrafiły zarządzać wszystkim dookoła i nikt nie śmiał się jej sprzeciwić. Ewa Moore zmarła 9 lat temu, na szczęście w chwale, gdyż od razu po wybudowaniu porządnego hotelu dla gości. Pani Blythe, ona zmarła na suchoty! Gdyby nie to, na pewno by mogła jeszcze trochę pożyć! Mam nadzieję, że mnie nigdy nie złapią w swoje sidła.
Blythe potrząsnęła głową. 
Poczuła ciepełko dopływająca na nią z góry.
- Przepraszam, ale muszę już chyba wyjść z petshopami na spacer. Wie pani, że niektóre boskie stworzenia nie potrafią wystarczająco długo czekać.

14 komentarzy:

  1. Extra *_* Przeczytałam całe ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, nie pomyślałam nawet, że komuś może się to tak podobać ;D

      Usuń
    2. rozwala system czytałam wszystko superrrrrrrrrrrrrrr!

      Usuń
  2. Super duper (sorry xD) kuper ^^ Tylko takimi słowami umiem okazywac radość :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam Twoje poczucie humoru ^^
      PS: To ty jesteś w obserwatorach tym wilczkiem, tak? :D

      Usuń
  3. Mhm ;) Miałam na awatarze Pinkie pie,ale znudziła mi sie,więc szukałaś jakiegoś pliku i to mi wpadło ;)a za humorek dziękuje xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Możecie się opanować z tymi blythe? Już na różnych forach wyzywają cb, BM,July że tak piszecie o LALKACH ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakie fora? xD
      A po za tym dziękuję, że zostawiłaś komentarz. Uważam, że jak na razie opowiadanie wydaje się dość miłe dla Blythe i nie zamierzałam w nim obrażać żadnej LALKI

      Usuń
  5. Hehe, ja od niedawna już przestałam się nimi tak interesować. Mam 13 lat i jak poszłam do gimnazjum to jakoś tak... to szaleństwo mi minęło ; /
    Bardzo fajnie piszesz, nie spodziewałam się, że masz taki potencjał [:
    Do No Tu Sru- każdy ma prawo pisać co chce, po za tym to tylko opowiadanie . ; )

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne, poczytam dalej, bo zaciekawiło mnie;3

    OdpowiedzUsuń