czwartek, 25 lipca 2013

43. Takie notki w blogach mnie wkurzają ;D

Dzisiaj mam humorata, sratatata, a więc napisata o blogatach, co mnie wkurzata ;D
Czyli dzieci, które słownik nigdy nie poznać i wagarować, ale zbierata LPS XDD
Zacznijmy... Jak wygląda notka, która zalatuje g*wnem? :P







Hejka, moji fani! :**
To znowu ja, Madziusia123456789_shop_ing_super_kocham_tecze_LPSy_kochane_20-19-18-17_kibel_nielubiemOli :))
Wiem, że teskniliście. Ja w pewnym sensie też, ale przygotoeofnwałam dla was specjalny żart:
CO ROBI CHIRURG W OPERZE?
OPERUJE!!! XD
Nie wiem jak wy ale ja durzo się z niego śmiałam z mamom.
W dzisiejszej notce chciałam wam zaprezentować mój talent.













NIE KOPIOWAĆ!!! SAMA TO ROBIŁAM PRZEZ AŻ 3 MINUTY! -.-
wiecie, że jak ktoś to skopiuje to go podam do sondu? Wtedy zapłaci 1000 zł. Jakieś dzieci, co pewnie zazdroszczo...
Ale rozumiem, jeśli ktoś zazdrości :) Dlatego przygotowałam dla was specjalne warsztaty. Jeden kurs rysowania na paincie albo jesli ktos ma to na photoshopie (ja nie mam, ale wszystko o nim wiem) kosztuje 11 zł. Prześlecie mi pocztą, tu mój adres, którego na pewno nikt nie wykorzysta:
ul. Teńczowa 
3 m. 14
10-123
Police
A teraz chyba muszę dać wam coś o littlestpet schob.
aha, jeszcze coś! Po lewej stronie bloga jest sonda o tym, jak dodac sądę. zaznaczcie którąś z opcji, bo nie mam pojęcia, którym sposobem to zrobić ://

dzisiaj o osobach, które udawają, że znają się na petszobach.
powiem jedno:
ŻAAAAAAAL.PL
JEŚLI NIE ZNASZ SIĘ NA TYCH SŁOTKICH FIGURKACH NIE ZAKŁADAJ O NICH BLOGA, bo to mnie wqrza. Jestem dzieckiem XXI, a te są zwykle mądrzejsze od takich z XX. Jakaś głupia 13-latka dzisiaj skomentowała, że mój blog jest głupi. Dała link do swojego, który niby był taki porządny... Ale to nieprawda.  Też był głupi. Po pewnych rozmyśleniach pomyślałam, że ona też jest głupia. Tylko nie wiem, na jakim stopniu głupia, ale pewnie na durzym!

Pewnie tak samo nie zna się o petkach ta PETPOINT! Dzisiaj paczałam na jej bloga. Zgroza -.-
1. Pisze długo i jej wogule nie rozumiem.
2. Ma za durzo wyświetleń, pewnie sama je sobie nabijała!
3. Obserwatorzy to tak naprawdem kilka kont jej taty i dziadka, ewentualnie babci, bo nie wiem.
4. Wymyśliła sobie takie coś, że podróbka Blythe morduje biedne zwierzątka!
Powinni o niej powiedzieć w wiadomościach, zanim jakieś dziecko jej serio uwierzy. I sie też nie zna, a o tym właśnie nasz dzisiejszy temat był.

To wszystko na dzisiiaj :** Niedługo postaram się dodać nowy post.
Tag. Nowy.\Dobrze słyszeliście, tag, tag! ;D
Pozdro dla wszystkich moich fanów, piszcie komentarze i dupstrykujcie czy jak to tam sie pisze mój kanał na Bloggerze :*
Baj!


















OMG... XD

wtorek, 16 lipca 2013

42. Blythe - zabójczyni (7)

Wróciłam z podróży. Ja, która niedawno skończyła czytać pierwsze rozdziały Szmaragdowego Lasu i ja, która obiecała wam Blythe - zabójczyni :3

W dzisiejszym rozdziale spotkamy się z niespodziewanym zwrotem akcji. Nie wszyscy mu podołają.
Ale przypomnijmy, co działo się wcześniej.
- Ale was nastraszyliśmy! - zaśmiał się struś, który strząchał z siebie podarte obuwie.
Uwięzieni sapnęli.
- Wiecie, co my przeżyliśmy?! - zaczął opowiadać misiek. - Na szczęście przyszliście nas uwolnić, tak?
Gdy już chcieli potaknąć, coś głośno powiedziało:
- Nie!
I zamknęło drzwi. 
Właściwie to nie było "coś", tylko "ktoś", czyli Blythe. Już ta prawdziwa i to w 100%. Zapanowała ciemność i cisza, aż wreszcie rozpłakał się jamnik Tibo, a po chwili wszyscy - 6 niewinnych Pet Shopów. 
No, to piękny majonez...

Rozdział 7.
 Z oczów Tibo dalej lały się łzy. Padł na brudną podłogę. 
- Nie, nie! - Marcel podszedł do niego, by pomóc mu wstać. - Nie możemy się poddać! Jakim prawem nas tu zamyka?
Zwrócił uwagę reszty. Powoli podniosły łebki.
- Poza tym wszyscy zorientują się, że zniknęliśmy! - królik stanął na skrzynce, by wszyscy go widzieli. - Jest nas tyle, że wygramy z każdą Blythe na tym świecie!
Był w tym sens. Widocznie tak wielki, że struś przesunął się wyższy stopień schodów i kopnął drzwi. Nic. Jeszcze raz, mocniej. Wszyscy krzyczeli i podskakiwali. "Dalej, kop, dalej!" - niemal śpiewały. Noga ptaka znów wysunęła się do przodu i uderzyła w mocne drewno.
- Nie dasz rady - ktoś go zgasił.
To też było do poparcia. Solidne, grube drzwi VS malutki strusiek.
- Spróbujmy inaczej - odpowiedział po długiej chwili. Zastanawiał się, ale niedługo. 
Spadł, a jego ciałko zatrzymało się dopiero kilka schodków niżej.
Drzwi otworzyły się na całą szerokość. Stała w nich - znowu - Blythe. Na pewno prawdziwa. 
Co może zrobić? Tibo postanowił ruszyć się. To był błąd.
- Cicho! - zza pleców wyciągnęła wielką butlę i pokazała, że może nią rzucić, jeśli jakiś petshop jeszcze się poruszy.
To jak gra w baba jaga paczy, pomyślała rozpaczliwie panda. 
- Teraz chodźcie za mną.
No cóż, trzeba było być posłusznym, jeśli nie chce się skazać całej grupki na śmierć.
Serca biły mocno, jakby chciały wyrwać się z piersi. Nogi drżały, a jednak musiały wejść po schodkach, przejść przez ok. dwumetrowy korytarzyk, a następnie, wreszcie - na świeże powietrze przez jedne z wielu drzwi!
Ziemia - chciało się ją ucałować. Wydawała się być mięciutka i kochająca. Drzewa wyższe, bardziej zielone. Śpiew ptaków lepszy od ulubionego radia, a słońce przyjacielskie.
- Usiądźcie na trawie - rozkazała. Jej głos zmienił się. Był taki nieprzyjemny i... chłodny. Jakby nic nie ruszyło jej emocji, kiedyś delikatnych uczuć.
Tylko to? Niemożliwe. I gdzie wszystkie petshopy? Tibo cudem ugryzł się w język. Było tak cicho, że to aż nieprawdopodobne.
- Pewnie zastanawiacie się, gdzie reszta... - jakby odgadła myśli psiaka. Minęła długa chwila, zanim w ogóle się odezwała. - Po prostu nie sprawią już problemów. Uśpiłam ich. Gazem usypiającym, dla bardziej ciekawskich. A wy... wy jesteście inni. Już was w to wtajemniczyłam, za późno na odwrót. Teraz mnie znacie. Szczególnie ty - skierowała wzrok na pandę. - Ciesz się, że jeszcze żyjesz. 
Nie odpowiedziała, ale potaknęła przerażona.
- Mój plan snułam od dawna. Bardzo dawna. Kiedy postanowiłam zostać opiekunką, kochałam was. Ale teraz będzie lepiej, jesteście plagą w tym mieście. 
Trochę zabolało, ale i zastanawiało. Faktycznie, jak Blythe miała zaopiekować się prawie setką LPS nie wpadając przy tym w zabójczą chorobę psychiczną? Nigdy nie miała czasu dla siebie, bo zajmowała się nimi. Wreszcie postanowiła to zmienić. Niestety, wybrała nie tę drogę.
- J... jaki plan? - postanowił odezwać się struś. Jego głos był cieniutki, a dziewczyna ledwo dosłyszała, co mówi.
Uśmiechnęła się złowieszczo.
- Wiedziałam, że spytasz. Plan pozbycia się was i ucieknięcia gdzieś daleko. Bez was. Ale nie uda mi się to bez was.
Co?!
- Gdy reszta się zbudzi, zachowujcie się normalnie. Jednak macie zadanie. Macie zwabiać do mnie petki. Potajemnie, do tych krzaków - wskazała palcem gęstwinę - i o wyznaczonych godzinach. Zawsze o 19.
Pomoc w zbrodni... To wiele. Królik już wytworzył w wyobraźni ten obraz; idzie ze swoim największym przyjacielem na wieczorny spacer w obietnicy słodkiej niespodzianki za kawałkiem zieleni. I to byłby jego ostatni widok. A wszystko to spowite mroczną tajemnicą, gdyż nikt nie może się o niczym dowiedzieć... I tak codziennie.
- Nie zgadzam się! - odezwał się śmiało. - 19.00 to przecież czas Wieczorynki!
Przeszyła go wzrokiem.
- Dobrze, że poruszyłeś ten temat. Każdy, kto się sprzeciwi, spotka się z tym - rzuciła nożem w ziemię. Ostrze wbiło się głęboko. - Za to posłusznych czeka nagroda. Życie. Propozycja nie do odrzucenia, prawda? - zaśmiała się głośno.
Nie było wyboru. Nikt nie chciał zginąć.
- Wy... Cała ósemka. Tibo, widzę cię w tej roli. Pandziu, przyniesiesz mi tyle krwi, ile trzeba... Wszystko! Marcel, masz talent szpiegowski. Wiem to i przyda ci się to. Melo (struś) i cała reszto - przerwała na chwilę, by obejrzeć miny wszystkich LPS - pancerniku Danon, suko Melanie, ślimaku Gacusiu, lwie - starała się przypomnieć jego imię - Mufaso i świnko Gerdo - wiem, że się na to godzicie. Może nawet i z chęcią.
W Gerdzie, dotąd spokojnej, wręcz się gotowało. Gapiła się w ziemię i rozkopywała glebę kopytem 
- Nie... - najpierw szepnęła do siebie. - Nigdy!!! 
Krzyk rozniósł się po całej dolinie. Świnka zerwała się z miejsca. Ze złością w oczach, ogniem i nienawiścią skoczyła na Blythe. Od razu poczuła smak kary za nieposłuszeństwo. W trakcie lotu trafiła ją kulka. Ciało skończyło w kałuży krwi.
- Ni... - wydobyła z siebie ostatni pomruk i zamknęła okrągłe, duże oczy. 
Zwierzątka odsunęły się, piszcząc oraz przymykając oczy. Nie mogły na to patrzeć.
- Słabi jesteście - skomentowała opiekunka. - Ale chociaż nada się na test. Idźcie ją wyrzucić do bagna. Bez zastanowienia! Zróbcie to teraz. Uwierzcie mi... - kopnęła Gerdę w stronę reszty. - Po jakimś czasie stanie się to przyjemnością.

CDN.


środa, 10 lipca 2013

41. Ogłoszonko

Jutro wyjeżdżam. Właściwie to ciągle, bo są wakacje :/
Z tego powodu szybko nie doczekacie się "Blythe - zabójczyni". Mam inną notkę na zapas, ale postanowiłam wam jej teraz nie dać. Czemu? Bo obiecałam te przeklęte opowiadanie xDD
Jak wam się nudzi, to spójrzcie na mojego nowego bloga.
VALLEY CARDS.

Pozdro :)