wtorek, 16 lipca 2013

42. Blythe - zabójczyni (7)

Wróciłam z podróży. Ja, która niedawno skończyła czytać pierwsze rozdziały Szmaragdowego Lasu i ja, która obiecała wam Blythe - zabójczyni :3

W dzisiejszym rozdziale spotkamy się z niespodziewanym zwrotem akcji. Nie wszyscy mu podołają.
Ale przypomnijmy, co działo się wcześniej.
- Ale was nastraszyliśmy! - zaśmiał się struś, który strząchał z siebie podarte obuwie.
Uwięzieni sapnęli.
- Wiecie, co my przeżyliśmy?! - zaczął opowiadać misiek. - Na szczęście przyszliście nas uwolnić, tak?
Gdy już chcieli potaknąć, coś głośno powiedziało:
- Nie!
I zamknęło drzwi. 
Właściwie to nie było "coś", tylko "ktoś", czyli Blythe. Już ta prawdziwa i to w 100%. Zapanowała ciemność i cisza, aż wreszcie rozpłakał się jamnik Tibo, a po chwili wszyscy - 6 niewinnych Pet Shopów. 
No, to piękny majonez...

Rozdział 7.
 Z oczów Tibo dalej lały się łzy. Padł na brudną podłogę. 
- Nie, nie! - Marcel podszedł do niego, by pomóc mu wstać. - Nie możemy się poddać! Jakim prawem nas tu zamyka?
Zwrócił uwagę reszty. Powoli podniosły łebki.
- Poza tym wszyscy zorientują się, że zniknęliśmy! - królik stanął na skrzynce, by wszyscy go widzieli. - Jest nas tyle, że wygramy z każdą Blythe na tym świecie!
Był w tym sens. Widocznie tak wielki, że struś przesunął się wyższy stopień schodów i kopnął drzwi. Nic. Jeszcze raz, mocniej. Wszyscy krzyczeli i podskakiwali. "Dalej, kop, dalej!" - niemal śpiewały. Noga ptaka znów wysunęła się do przodu i uderzyła w mocne drewno.
- Nie dasz rady - ktoś go zgasił.
To też było do poparcia. Solidne, grube drzwi VS malutki strusiek.
- Spróbujmy inaczej - odpowiedział po długiej chwili. Zastanawiał się, ale niedługo. 
Spadł, a jego ciałko zatrzymało się dopiero kilka schodków niżej.
Drzwi otworzyły się na całą szerokość. Stała w nich - znowu - Blythe. Na pewno prawdziwa. 
Co może zrobić? Tibo postanowił ruszyć się. To był błąd.
- Cicho! - zza pleców wyciągnęła wielką butlę i pokazała, że może nią rzucić, jeśli jakiś petshop jeszcze się poruszy.
To jak gra w baba jaga paczy, pomyślała rozpaczliwie panda. 
- Teraz chodźcie za mną.
No cóż, trzeba było być posłusznym, jeśli nie chce się skazać całej grupki na śmierć.
Serca biły mocno, jakby chciały wyrwać się z piersi. Nogi drżały, a jednak musiały wejść po schodkach, przejść przez ok. dwumetrowy korytarzyk, a następnie, wreszcie - na świeże powietrze przez jedne z wielu drzwi!
Ziemia - chciało się ją ucałować. Wydawała się być mięciutka i kochająca. Drzewa wyższe, bardziej zielone. Śpiew ptaków lepszy od ulubionego radia, a słońce przyjacielskie.
- Usiądźcie na trawie - rozkazała. Jej głos zmienił się. Był taki nieprzyjemny i... chłodny. Jakby nic nie ruszyło jej emocji, kiedyś delikatnych uczuć.
Tylko to? Niemożliwe. I gdzie wszystkie petshopy? Tibo cudem ugryzł się w język. Było tak cicho, że to aż nieprawdopodobne.
- Pewnie zastanawiacie się, gdzie reszta... - jakby odgadła myśli psiaka. Minęła długa chwila, zanim w ogóle się odezwała. - Po prostu nie sprawią już problemów. Uśpiłam ich. Gazem usypiającym, dla bardziej ciekawskich. A wy... wy jesteście inni. Już was w to wtajemniczyłam, za późno na odwrót. Teraz mnie znacie. Szczególnie ty - skierowała wzrok na pandę. - Ciesz się, że jeszcze żyjesz. 
Nie odpowiedziała, ale potaknęła przerażona.
- Mój plan snułam od dawna. Bardzo dawna. Kiedy postanowiłam zostać opiekunką, kochałam was. Ale teraz będzie lepiej, jesteście plagą w tym mieście. 
Trochę zabolało, ale i zastanawiało. Faktycznie, jak Blythe miała zaopiekować się prawie setką LPS nie wpadając przy tym w zabójczą chorobę psychiczną? Nigdy nie miała czasu dla siebie, bo zajmowała się nimi. Wreszcie postanowiła to zmienić. Niestety, wybrała nie tę drogę.
- J... jaki plan? - postanowił odezwać się struś. Jego głos był cieniutki, a dziewczyna ledwo dosłyszała, co mówi.
Uśmiechnęła się złowieszczo.
- Wiedziałam, że spytasz. Plan pozbycia się was i ucieknięcia gdzieś daleko. Bez was. Ale nie uda mi się to bez was.
Co?!
- Gdy reszta się zbudzi, zachowujcie się normalnie. Jednak macie zadanie. Macie zwabiać do mnie petki. Potajemnie, do tych krzaków - wskazała palcem gęstwinę - i o wyznaczonych godzinach. Zawsze o 19.
Pomoc w zbrodni... To wiele. Królik już wytworzył w wyobraźni ten obraz; idzie ze swoim największym przyjacielem na wieczorny spacer w obietnicy słodkiej niespodzianki za kawałkiem zieleni. I to byłby jego ostatni widok. A wszystko to spowite mroczną tajemnicą, gdyż nikt nie może się o niczym dowiedzieć... I tak codziennie.
- Nie zgadzam się! - odezwał się śmiało. - 19.00 to przecież czas Wieczorynki!
Przeszyła go wzrokiem.
- Dobrze, że poruszyłeś ten temat. Każdy, kto się sprzeciwi, spotka się z tym - rzuciła nożem w ziemię. Ostrze wbiło się głęboko. - Za to posłusznych czeka nagroda. Życie. Propozycja nie do odrzucenia, prawda? - zaśmiała się głośno.
Nie było wyboru. Nikt nie chciał zginąć.
- Wy... Cała ósemka. Tibo, widzę cię w tej roli. Pandziu, przyniesiesz mi tyle krwi, ile trzeba... Wszystko! Marcel, masz talent szpiegowski. Wiem to i przyda ci się to. Melo (struś) i cała reszto - przerwała na chwilę, by obejrzeć miny wszystkich LPS - pancerniku Danon, suko Melanie, ślimaku Gacusiu, lwie - starała się przypomnieć jego imię - Mufaso i świnko Gerdo - wiem, że się na to godzicie. Może nawet i z chęcią.
W Gerdzie, dotąd spokojnej, wręcz się gotowało. Gapiła się w ziemię i rozkopywała glebę kopytem 
- Nie... - najpierw szepnęła do siebie. - Nigdy!!! 
Krzyk rozniósł się po całej dolinie. Świnka zerwała się z miejsca. Ze złością w oczach, ogniem i nienawiścią skoczyła na Blythe. Od razu poczuła smak kary za nieposłuszeństwo. W trakcie lotu trafiła ją kulka. Ciało skończyło w kałuży krwi.
- Ni... - wydobyła z siebie ostatni pomruk i zamknęła okrągłe, duże oczy. 
Zwierzątka odsunęły się, piszcząc oraz przymykając oczy. Nie mogły na to patrzeć.
- Słabi jesteście - skomentowała opiekunka. - Ale chociaż nada się na test. Idźcie ją wyrzucić do bagna. Bez zastanowienia! Zróbcie to teraz. Uwierzcie mi... - kopnęła Gerdę w stronę reszty. - Po jakimś czasie stanie się to przyjemnością.

CDN.


11 komentarzy:

  1. Piszesz niesamowicie. Trochę to makabryczne, ale poza tym jesteś świetna. ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. Stęskniłam się za twoimi opowiadaniami... Życzem wenym, skarbiem drogim

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Petpoint_z_innego_kompa18 lipca 2013 21:33

      Dzieńkujęm, siwa. Następna notka jest już napisana, tylko czekam, aż będzie można ją opublikować. Następna powinna być o czymś na Teletoon+ i później znów Blythe ;)

      Usuń
    2. Niechaj lud się raduje!

      Usuń
  3. O matko! To był chyba najciekawszy rozdział. Kocham to.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Petpoint_z_innego_kompa18 lipca 2013 21:34


      OMG... Ktoś kocha to, co robię ^^ xD

      Usuń
  4. Dramatyczne :O Gdyby u moich lps była taka sytuacja, to na pewno by niektórzy umarli za przyjaciół. Szlachetność, solidarność, szczerość, wierność itepe.
    Ta scena pod koniec mnie serio przeraziła :o
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zdradzaj moich tajnych planów xDD
      Również pozdro <3

      ~ bardzo szlachenta Petpoint

      Usuń