2. Właśnie przed chwilą przyszło na pocztę mi coś, co mnie totalnie rozbawiło xD W telewizji było takie coś (mamy Multimedię), by oglądać jakąś reklamę na ich reklamie xD. Wtedy powinno dostać się czekoladę Milka. Mój tata dla jaj zrobił to i chyba przez dwie minuty nie przełączał fioletowego obrazka. Powiedział, że jej nie dostaniemy, bo nie mamy jakiejś odpowiedniej oferty. Jakie było nasze zdziwienie, gdy po ok. trzech tygodniach, dzisiaj, w skrzynce czekała na nas czekolada! WOW. To ta nowa, Caramel :D Więc jeśli takie coś oglądaliście na kanale informacyjnym Multimedii, powinniście dostać niespodziankę z najnowszym (przeczytałam, że ostatnim!) numerze Amazing. Później musicie mieć już jakieś specjalne piloty itd., by móc korzystać z podobnych ofert.
3. Dziękuję, że podoba wam się Blythe i przepraszam, że piszę ją tak rzadko.
Co w poprzedniej części? Przypomnijmy ostatnie słowa:
- Na pewno tak właśnie było! Chodźmy do pandy.
Zastali go w sypialni. Siedział na łożu. Gdy podeszła do niego reszta, spadł z niego i krzyknął. Z powodu nieprzespanej nocy, oczy miał czerwone, zmęczone, zarazem nieco psychopatyczne i zlęknione.
- Co ci się stało? Dlaczego lizałeś no wiesz co Blythe? <bez waszych zboczonych skojarzeń xD>
Zwierzątko nie mogło wydusić z siebie słowa.
- Ja... - niespokojna cisza. - Ja... Ja wiem, kim jest nasza opiekunka!
Rozdział 5.
Petki patrzyły na pandę dziwnie. A kim niby mogłaby być ich opiekunka? Niektóre prychnęły. Fantazję ich kolegi były czasami nieznośne. A ten nadal miał minę taką, jakby była to najstraszniejsza i najpoważniejsza rzecz na świecie. Miał już coś powiedzieć, na co wszyscy rozszerzyli oczy, ale wstrzymał się.
A jeśli ona gdzieś tu jest i zabije mnie, jak to teraz na głos powiem, myślał.
- A więc kim jest?! - zniecierpliwił się kot Gacur.
Gacur nie należał do tych dobrych, ani do tych złych. Miał niemiłe dzieciństwo, ale co z tego, jak Blythe szybko go zabrała od niewłaściwego właściciela i zaczęła się nim opiekować jak własnym dzieckiem. Był to jeden z jej pierwszych milusińskich. Dużo się z nim bawiła i szybko się zmienił, zauważalnie. I gdy wydawałoby się, że inaczej być już nie może... Kocur znów stał się wredny i osowiały. Stało się to, gdy przybyło więcej LPS. Wtedy zrozumiał, że nie jest już aż tak potrzebny. Dziś to staruszek. Ma może z 8 lat, nikt już nie liczy. On uważa, że to największy wiek, jaki może osiągnąć taka osoba, jak on.
Teraz lubił się wydzierać na pandę. Nie cierpiał jej. Przez nią kiedyś runęła jego reputacja, gdy wygadał o jego największej tajemnicy.
Zwierzątko o tym jeszcze pamiętało. Wtedy pożałowało. Nie chce pożałować jeszcze mocniej. Cios od Blythe byłby znacznie gorszy.
- Jest po prostu zła! Uważajcie na nią!
Maluch zaczął płakać w poduszkę. Większość rozeszła się. Jednak pewien królik, Marcel, zaczął go pocieszać. Szeptał, że mu może wszystko powiedzieć i sam uważa, że dziewczyna w ostatnim czasie niezwykle się zmieniła. Niestety, na coś gorszego. Już nie chciał o niej mówić "ktoś" od kiedy "niechcący" wylała na niego garnek z gorącym mlekiem. On jednak wyczul, że tak nie było. Marcel po prostu jej przeszkadzał, a ona lubi spokój. Nadal ma małą bliznę na plecach, czyli miejscu, gdzie trafiło najwięcej białej, gotowanej wody.
Panda nie wiedziała, co powiedzieć, albo właściwie czy coś w ogóle mówić. Warto, czy nie warto?
Wreszcie wyszeptała nerwowo:
- Blythe próbowała mnie zabić! Wsadziła do worka, niemal mnie spaliła, udusiła... Ja wiem, że ona to chciała zrobić! To prawda, musimy coś zrobić- i popadła w jeszcze większy płacz.
Zajęczak wypuścił z łapy swoją gumową marchewkę i rozszerzył źrenicę. Poczuł czyiś wzrok. Stracił przytomność.
***
Obudził się w worku. Tym samym, w którym więziona była panda. Na plecach miał krwawiącą ranę. Czy opiekunka mogła go lekko dźgnąć? Usłyszał cichy pisk.
- Żyj! Żyj! Nie, to moja wina - chwila płaczu... - Proszę, Marcel, mój przyjacielu-u-u...
Ktoś, kto to mówił, wpadł już w całkowitą panikę i beznadziejność. I królik wiedział, kto to.
- Przyjacielu? - szepnął niepewnie.
Postać skoczyła radośnie.
- To ty żyjesz! Ten nóż jednak nie zgładził cię na zawsze?
Zastanowił się.
- No nie... Gdzie jesteśmy? - szybko zmienił temat.
Panda, gdyż to jej był głos, sapnęła:
- A gdybyś wiedział, że w piwnicy... I nie wiem, czy nie na zawsze. A ty - ty jesteś w worku, którego nie potrafię rozwiązać. Próbowałem. To znak charakterystyczny Blythe; wszystkich pakuje do worka i nawet nie patrzy. Miałem takie przeczucie... Ona tam stała, słyszała. A ja musiałem być taki głupi, by wszystko wygadać. Byłeś świadkiem. Musiała coś z tobą zrobić. Podjęła decyzję bardzo szybko. Nie zorientowałem się, a już na mnie leżałeś nieprzytomny. Nie potrafię ci opisać miny tej dziewczyny. To było coś naprawdę złowieszczego, a jednocześnie... nie wiem. Może nie chciała, by to tak wyszło. Ale zrobiła już to i to po raz kolejny. Mnie cudem zostawiła w spokoju, to znaczy... Trafiłem bez ran tutaj. I nie wiem, czy wyjdziemy.
- N i c już nie mów. I tak będę musiał wziąć podwójną dawkę leku uspokajającego. Bardzo mi w tym pomagasz, wiesz?
Minęła chwila. Była bardzo spokojna. Piwnica miała jednak w sobie bardzo nieprzyjemne dźwięki. Ze ścian ściekała woda. Ciemność otulała ściany, szurała po podłodze i szeptała do ucha przestraszonych. Coś pisnęło.
- Nie cierpię szczurów - zmartwiło się jedno ze zwierzątek.
Nie minęła chwila, gdy zaczęło krzyczeć:
- Marcel!!! Ratunku, szczur! Idzie do ciebie!
Królik zaczął krzyczeć i szarpać się.
- Idzie do mnie?!
Panda krzyknęła bez zastanowienia:
- TAK! Szybko, turlaj się! Dalej, dalej, idzie do ciebie!
Zrobił się wielki bałagan. Wilgotny fundament dał się we znaki. Zwierzę w worku nie miało szans, nie mogło uciec przed gryzoniem. Kiedyś go już taki ugryzł, nie chciał tego powtórzyć. Już wszedł na worek, powąchał... Biedak, myślało czarno-białe zwierzątko. Zdziwiło się, gdy nieprzyjaciel... odgryzł linę. Marcel rozwiązał się. Zakrwawiony, brudny i mokry zajęczak, wyszedł z niego.
Przeszły go ciarki. Dopiero teraz zorientował się, gdzie naprawdę jest.
W pomieszczeniu nieznanym, ciemnym i strasznym.
Kiedyś piwnica była fioletowa, a ściany zdobiły kwiatki. Dziś było tu dużo zardzewiałego metalu, krat, tynku, ale za to mało światła. Wąski korytarzyk był wilgotny, mokry.
Przeszły go ciarki. Dopiero teraz zorientował się, gdzie naprawdę jest.
W pomieszczeniu nieznanym, ciemnym i strasznym.
Kiedyś piwnica była fioletowa, a ściany zdobiły kwiatki. Dziś było tu dużo zardzewiałego metalu, krat, tynku, ale za to mało światła. Wąski korytarzyk był wilgotny, mokry.
Jedno było pewne: musieli się jak najszybciej stąd wydostać.
CDN.
Czekałam całe wieki aż to napiszesz! Uwielbiam twój blog! A to opowiadanie czytałam z zapartym tchem. Piszę bloga z opowiadaniami, ale daleko mi do blythe zabójczyni.
OdpowiedzUsuńO jeny, dziękuję, to bardzo miły komentarz C:
UsuńJezuuu, te twoje opowiadanie jest the best :3 Trzymasz w napięciu XD Czekam na nową notkę i na szóstą część :]
OdpowiedzUsuńDzięki, niedługo widocznie muszą ją napisać ^^
UsuńNareszcie *O* Myślałąm ,że umarłaś xD opowiadanie jak zawsze super, lubię takie w klimacie horrorów :3
OdpowiedzUsuń--------
lps-river.blogspot.com
Dzięki Siwka :33
UsuńNom fajny rozdział,ale mógłby być bardziej mroczny.
OdpowiedzUsuń---------
http://www.pamietnik-razmusa.blogspot.com - NN z konkursem
Być może tak, ale co, jeśli czytają to malutkie, biedne dzieci xDD
UsuńKocham to opowiadanie! :*
OdpowiedzUsuń---------
http://only-lps.blogspot.com/
Cieszę się, thx. Twój blog też fajny
UsuńSuperowe, Rosé xd
OdpowiedzUsuńhttp://powiesc-litery.blogujaca.pl/
Mój blog xd
Rosee czuje się śledzona ;_;
UsuńWhy??
Usuńdobra może być:{
OdpowiedzUsuń