środa, 29 maja 2013

38. Jak bardzo Hasbro (a także gościnnie Mattel) oszczędza na częściach?

Dzisiejszy temat pewnie zaciekawił wielu.
Mnie też, gdyż wiem już coś o tym. Warto jednak dokładnie sprawdzić, czy Hasbro (oraz Mattel) naprawdę okropnie oszczędzają na częściach do swoich zabawek (czytaj: to, co przeczytałam z blogów, usłyszałam i ewentualnie widziałam xDD)

Furby 2005
Zaczęłam od Furby - na pewno każdy zna te słodkie stworki, które
obecnie stoją u mnie na biurku.
Furby 190.. któryś
Jeden z 1996 r. (coś koło tego), dwa z 2005 r. Nowy Furby z 2012 r. był wzorowany starszym modelem i jego części podobno są tańsze od tych, które miały być naprawdę! Plany zostały zmienione. Plastikowy dzióbek i tańsze zamienniki "w środku" sprawiają, że funkcji jest mniej i każde dziecko bez większego trudu może zepsuć zabawkę. Hasbro stratę nadrobiło nowoczesnymi, ruszającymi się i ciągle zmieniającymi oczami oraz osobistościami słodkich maszynek. W Google
Furby 2012
Play można pobrać także specjalną aplikację do karmienia go, jednak po filmikach w YT mogę stwierdzić, że jest jednak bardzo słaba i nie zawsze działa. Następne recenzje mówią, że nowy Furby nie ma zbyt wielu opcji. Nie ma niektórych komend z poprzedniej wersji, nie ma też mowy o ukrytych funkcjach i instrukcja jest bardzo uboga. Wcześniej wynosiła ona kilka kartek... Coraz gorzej!

---

Skargi są też na Monster High i Polly Pocket, tyle, że te pochodzą z firmy Mattel (gościnnie :DD)
Lalkom, których nigdy nie miałam i mieć nie zamierzam, niby odpadają różne części ich plastikowego ciała. Są bardzo wrażliwe na wypadki i należy obchodzić się z nimi w miarę delikatnie. Czyżby minęła era zabawek, które mogły trzymać się przez całe życie człowieka? W Mattel widocznie tak.
Więc już wiadomo czemu pewna firma zajmująca się naprawą zabawek na swoim blogu przeznaczyła sporą jego część na opisanie zniszczonych MH... Naprawa taka kosztuje ponad 25 zł, niekiedy 40 zł. KLIKNIJ KONIECZNIE, ZOBACZCIE I PRZECZYTAJCIE WIĘCEJ...
"Najczęstszą wykonywaną operacją chirurgiczną wśród pacjentek rodziny Monster High jest zespolenie po złamaniu nogi w stawie kolanowym. W przypadku nowych lalek najczęściej pierwotną przyczyną urazu jest fabrycznie zbyt ściśle złożona lalka, trudno w tych okolicznościach przypisywać nieostrożność dziecku. Trafiają do nas niekiedy lalki, aby "rozruszać" stawy kolanowe, bo zginają się bardzo opornie, na granicy ryzyka złamania."

"Te lalki to są jakieś przeklęte moja córka właśnie dostała taką lalkę na komunię hmm pocieszyła się tydzień i lalce odpadła prawa ręka co gorsza zginęła"
I krótko o Polly Pocket:
uważajcie na ich odpadające części ciała, gdyż to nierzadko trudno naprawić. To jednak pół biedy - każdy kolekcjoner PP pewnie spotkał już rozerwane ubrania, które po jakimś czasie trudno włożyć na figurkę. Zgroza...

 ---

A LPS? Czy one też mogą być zagrożone?

Zapewne tak - Hasbro ostatnio idzie na całość. Niektóre produkty potrafią okazać się niemal niepokonane, a drugie już nawet po otwarciu zalatujące badziewiem. Oficjalnie u mnie nie trafił się jeszcze przypadek, by
Z www.tuslittlestpetshop.com
słodka figurka się zepsuła. Ale o czym ja mówię? O tych starszych, znacznie bardziej porządnych. Z 3G też nie tak strasznie. Co mogę wiedzieć o tych na baterię? Niewiele i w Internecie też niezbyt wiele znalazłam. Być może to kwestia czasu albo jednak nie jest tak źle, jak mogłabym sobie myśleć.
Oprócz farby, która nie zawsze trafia tam, gdzie powinna i niektórych, rdzewiejących elementów w szyi (niby coś im tam rdzewieje po kąpieli, ale ja tego problemu raczej nie mam).
Wydaję mi się, że jedynym sposobem jest to, byście WY podzielili się w komentarzach swoją opinią.

---

Choć ceny rzeczy Hasbro są nadal dość wysokie, zastanówmy się, czy nie przekonują nas jedynie pięknym opakowaniem.

PS: Sucham "Last Christmas" xDD Nowi, dajcie mi za to blogowego SUBA, a posucham jeszcze raz i dodatkowo wstawię! xD

niedziela, 12 maja 2013

37. Blythe - zabójczyni (6)

Przepraszam, że tak długo nie pisałam D: Skończyły się tematy.
Założyłam jedynie z klasą nowy kraj: Opakistan. Kazali mi tutaj napisać, że bardzo polecam jego stronę internetową, którą zrobiłam:
http://e-opakistan.blogspot.com/


Co w poprzedniej części wirtualnej książki? Przypomnę ostatnie słowa:


Marcel rozwiązał się. Zakrwawiony, brudny i mokry zajęczak, wyszedł z niego.
Przeszły go ciarki. Dopiero teraz zorientował się, gdzie naprawdę jest.
W pomieszczeniu nieznanym, ciemnym i strasznym.
Kiedyś piwnica była fioletowa, a ściany zdobiły kwiatki. Dziś było tu dużo zardzewiałego metalu, krat, tynku, ale za to mało światła. Wąski korytarzyk był wilgotny, mokry. 
Jedno było pewne: musieli się jak najszybciej stąd wydostać.



Rozdział 6.
 Sytuacja była nieprzyjemna. Wiadomo, była już wiosna. LPS'y często wychodziły na dwór, by pooddychać świeżym, ciepłym powietrzem. Słońce grzało tak, że nie było można wytrzymać. Lody wszyscy jedli codziennie. Jednak w ostatnim czasie chmury znów przysłoniły cały kraj. Były burze, był grad, był deszcz...
Zwierzątka milczały.
- Wiesz... - odezwał się nagle Marcel. - Oglądałem w telewizji, że takiego jednego pana zamknięto w szafie. Nie mógł się z niej wydostać. Było ciemno i nie miał wody. Postanowił, że wydostanie się z niej, jeśli wyrwie rurę i zniszczy zamek. Zrobił to, ale niestety okazało się, że sprawa była nieco bardziej skomplikowana - został zabarykadowany. Małym fartem był dla niego fakt, że z wyrwanej rury płynęła woda. Przez to miał wodę, ale... lodowatą.
Przerwał na chwilę, gdyż wiedział, że dalsza część będzie straszniejsza.
- Dostał czegoś tam płuc... - westchnął i chciał coś powiedzieć, gdy przerwała mu panda.
- Może zapalenia?
Pomachał nijako głową.
- Może. Tak czy siak, z tego powodu po paru dniach zginął. Jego organizm tego nie wytrzymał. Woda go uratowała, gdyż bez niej przeżyłby znacznie mniej, ale także zabiła. Po kilku dniach jego sąsiadka zorientowała się, że nie może go znaleźć w miejscu, gdzie zawsze bywał. Zadzwoniła po policję i pogotowie. Znaleźli go, ale było już za późno.
Szafę przypominała ta piwnica. Pełno rur, mokro też było.
- Nie chcę, by nam też to się stało! - zaczął wreszcie płakać.
Spojrzeli na siebie żałośnie. Rozumieli dokładnie, że chyba jednak śmierć ich nie ominie. Przeszli już wiele, ale na tym staną. Raczej nikt ich nie uratuje.
Minęła godzina. 
Godzina, którą zapamiętają na zawsze, albowiem w właśnie w tej drzwi otworzyły się, przepuszczając promyki słońca, światło. Zatańczyło po podłodze.
- Ktoś wszedł! - szepnął Marcel i zaczął czołgać się do schodów. 
Nie stał tam nikt inny niż Blythe. Stojąc jak pijana, trzymała w ręku nóż i starała się bezpiecznie zejść po schodach.
Zwierzątka krzyczały i błagały, by nie zabijała ich.
- To ona! 
Wtedy postać przewróciła się i... rozwaliła! Okazało się, że całą opiekunką była wieża przyjaciół w jej płaszczu, butach, pluszowej twarzy, którą zamówiła sobie kiedyś na urodziny i nawet peruki. Nie zabrakło niczego, oprócz równowagi...
- Ale was nastraszyliśmy! - zaśmiał się struś, który strząchał z siebie podarte obuwie.
Uwięzieni sapnęli.
- Wiecie, co my przeżyliśmy?! - zaczął opowiadać misiek. - Na szczęście przyszliście nas uwolnić, tak?
Gdy już chcieli potaknąć, coś głośno powiedziało:
- Nie!
I zamknęło drzwi. 
Właściwie to nie było "coś", tylko "ktoś", czyli Blythe. Już ta prawdziwa i to w 100%. Zapanowała ciemność i cisza, aż wreszcie rozpłakał się jamnik Tibo, a po chwili wszyscy - 6 niewinnych Pet Shopów. 
No, to piękny majonez...

CDN XD